Poradnik koncertowy

Poradnik koncertowy



Koncerty rockowe rządzą się swoimi prawami. Ulubiona muzyka grana na żywo, atmosfera beztroskiej zabawy, duża dawka energii, która płynie ze sceny i zaraża publiczność, a także, nie oszukujmy się, często sporo alkoholu – to wszystko sprawia, że dajemy się ponieść dźwiękom i pozwalamy sobie na więcej szaleństwa i spontaniczności niż na co dzień. Jednak nie znaczy to, że możemy całkowicie wyłączyć myślenie, a kulturę osobistą zostawić w domu. Niezależnie od tego, czy wybierasz się na koncert po raz pierwszy, czy jesteś stałym bywalcem tego typu imprez, w tym miniporadniku znajdziesz kilka wskazówek, dzięki którym nie zepsujesz zabawy sobie i innym.

Miejsca siedzące czy stojące?


Klubów to nie dotyczy, ale gdy koncert organizowany jest w hali albo na stadionie, to zawsze można kupić bilety na płytę (miejsca stojące) i na trybuny (siedzące). Które wybrać? Wszystko zależy od tego, jak chcesz spędzić koncert. Jeśli nie czujesz się na siłach, możesz jedynie oglądać i słuchać, nie wstając nawet z miejsca. Jednak wiele wtedy stracisz. Prawdziwą energię i prawdziwe pozytywne wibracje poczujesz dopiero, gdy będziesz w miarę blisko sceny (niekoniecznie pod samymi barierkami), gdzie ludzie śpiewają, klaszczą, skaczą – po prostu świetnie się bawią i to się udziela. Jeśli nie masz problemów ze zdrowiem i stanie przez dwie godziny nie stanowi dla ciebie problemu, nie wybieraj miejsca siedzącego, nawet jeśli natura poskąpiła ci wzrostu i boisz się, że stojąc w tłumie, nic nie zobaczysz. Od oglądania jest telewizja i YouTube. Zapytaj kibiców piłkarskich, po co idą na mecz – czy ich głównym celem jest obejrzenie wszystkich akcji swojej ulubionej drużyny? Nie musisz pchać się w młyn, jeśli nie lubisz pogować i nie chcesz, żeby co chwilę ktoś na ciebie wpadał. Stań w takim miejscu, gdzie będziesz mieć trochę przestrzeni dla siebie, a tym samym będziesz się czuć bezpiecznie. Wskazówka: po bokach jest zawsze luźniej niż pośrodku, możesz więc podejść bliżej sceny.

Ultras kontra piknik


Jeszcze raz posłużę się analogią do meczów piłkarskich. Kibice piłki nożnej dzielą się na ultrasów i pikników. Na meczach poszczególne grupy mają swój sektor (przynajmniej teoretycznie), dzięki czemu nie wchodzą sobie w drogę. Możesz wybrać, gdzie czujesz się bardziej komfortowo – czy wolisz po prostu oglądać mecz, czy aktywnie kibicować. Na koncercie tez można wyróżnić takie dwie grupy, problem jednak w tym, że nie mają one swoich odrębnych sektorów. I zaczynają się zgrzyty. „Ultras” (nie mylić z kibolem) chce pogować, idzie więc w tłum i często nie zważa na to, że kogoś nadepnie, da komuś z łokcia albo że ktoś uczyni to samo względem niego – trzeba się liczyć z ofiarami. Niestety pikniki też chcą być pod sceną, ale chcieliby, żeby najlepiej w promieniu co najmniej pół metra nikogo obok nich nie było. To jest możliwe, jeśli na koncert przyjdzie kilkadziesiąt osób, ale nie w hali czy na stadionie, gdzie publiczność liczy się w tysiącach czy dziesiątkach tysięcy. Pikniki mają pretensje do ultrasów o wszystko – o to, że ich potrącają, że za wysoko skaczą, że się ruszają, że zasłaniają im widok. Często to tacy „turyści”, którzy przyszli na koncert z ciekawości, a z repertuaru wykonawcy znają najwyżej kilka utworów. Oczywiście mają takie samo prawo być na koncercie jak najbardziej zagorzali fani. Sęk w tym, że tacy ludzie najchętniej staliby nieruchomo w jednym, upatrzonym wcześniej miejscu i uważają, że wszyscy pozostali uczestnicy koncertu powinni się do nich dostosować. Jeśli jesteś jedną z takich osób, kup bilet na miejsce siedzące, a jeśli takich nie ma, to masz co najmniej trzy wyjścia: 1 - stój sobie grzecznie z tyłu i pozwól się bawić innym, 2 - zostań w domu, 3 - jedź na koncert do Czech, tam jest więcej takich jak ty.

Piwo przy barze, nie pod sceną


Nie idź pod scenę z piwem, wypij je sobie z tyłu sali. Albo pijesz browca, albo „walczysz o życie” w tłumie. A trudniej walczyć o życie, bacząc jednocześnie na to, żeby piwo się nie wylało. Zazwyczaj kończy się to na dwa sposoby: albo ktoś cię popchnie i zimny złocisty trunek wyląduje na tobie, albo ty oblejesz kogoś. Pierwszy przypadek to pół biedy – twoje piwo, twoje ciuchy, twój problem. Ale gdy oblejesz kogoś, to oprócz piwa możesz też stracić kilka zębów. A przecież piwko najlepiej smakuje, gdy możesz sobie spokojnie usiąść i się wyluzować. Alkohol pity w stresie szkodzi zdrowiu.

Gdzie mi tu z tą fajką?!


Nie pal papierosów w tłumie. Jeśli nie możesz wytrzymać tych kilkudziesięciu minut bez fajki, to wyjdź na chwilę w miejsce do tego przeznaczone, albo po prostu gdzieś dalej, gdzie jest mniej ludzi i nikomu nie dmuchasz dymem w nos. Miejsce pod sceną, nawet na stadionie, to też miejsce publiczne. Skoro nie można palić w wiacie autobusowej, to jak można palić pod sceną przy zaludnieniu sięgającym 100 osób na metr kwadratowy? W takich warunkach i tak brakuje powietrza, więc nie zanieczyszczaj jego resztek swoimi wyziewami.

Fotografowie i kamerzyści


Poradnik koncertowy
Kiedyś polska publiczność miała opinię najbardziej żywiołowej w Europie. Chwalił nas niemalże każdy zespół rockowy, który odwiedzał nasz kraj i nie była to tylko kurtuazja, bo wystarczyło pojechać do Niemiec czy Czech (albo po prostu zobaczyć nagranie z koncertu), żeby zauważyć różnicę na naszą korzyść. Obserwując to, co dzieje się teraz, nietrudno dostrzec, że trochę się już w tym temacie zmieniło i zrównujemy się z innymi narodami. A winne temu są aparaty fotograficzne i telefony komórkowe. Kiedyś ręce w górę podnosiło się, żeby klaskać, pokazywać „rogi” czy po prostu rytmicznie uderzać pięścią w powietrze, a w czasie ballady zrobić klimat ogniem z zapalniczek. Dziś w dłoniach dominują aparaty fotograficzne i telefony komórkowe, którymi ludzie raz po raz robią zdjęcia albo kręcą filmy. OK, fajnie jest mieć jakąś pamiątkę, fajnie zobaczyć film z koncertu i przeżyć to jeszcze raz, ale wiele osób z tym przesadza i myśli, że zaszpanuje przed znajomymi na Facebooku albo zostanie gwiazdą YouTube’a. Efekt jest taki, że ludzie zamiast się bawić, skupiają się na robieniu fotek i filmów, a koncert oglądają przez okienko aparatu. Muzyków też to wkurza. W czasie koncertu takie zachowanie zganił m.in. James Hetfied z Metalliki, mówiąc ludziom, żeby schowali aparaty, a Bruce Dickinson wyśmiał ze sceny gościa, który przez trzy utwory pisał SMS-y.

Naucz się klaskać w rytm


Muzycy lubią, gdy publiczność klaszcze nie tylko po piosence, lecz także w jej trakcie. Ale wtedy wypada klaskać w rytm. Niestety zwykle kończy się to tym, że gdy tylko perkusista przestaje wybijać rytm, to po kilku klaśnięciach wszystko się rozjeżdża. A to nie pomaga, a wręcz przeszkadza w graniu. Ale przede wszystkim psuje to zabawę i utrudnia prawidłowe klaskanie tym, którzy mają poczucie rytmu. To dziwne uczucie być jednym z niewielu, którzy próbują klaskać prawidłowo – czujesz się wtedy jak odszczepieniec, tak jakbyś to ty nie umiał się dostosować. To naprawdę nie jest trudne, wystarczy wsłuchać się w dźwięki, a jeśli masz z tym problemy, możesz poćwiczyć, przytupując nogą w rytm słuchanej muzyki.

Uważaj na uszy


Na koncertach jest głośno. Często zbyt głośno, zwłaszcza w zamkniętych pomieszczeniach. W takich warunkach łatwo o uszkodzenie słuchu. Dobrze pamiętam, jak po jednym z koncertów prawie ogłuchłem i zamiast słów słyszałem tylko trzeszczenie, a na drugi dzień miałem wrażenie, że wszystko jest ściszone o połowę. Słuch na szczęście wrócił, ale niekiedy uszkodzenia mogą być nieodwracalne. Aby się przed tym uchronić, zabierz ze sobą stopery albo przynajmniej zatkaj uszy watą, kawałkiem chusteczki higienicznej czy nawet papieru toaletowego. Ta druga opcja, mimo że może wydawać się dziwna, jest nawet lepsza. Stopery, dostępne np. w aptekach, wygłuszają za bardzo, przez co czasami ma się wrażenie, jakby słuchało się koncertu przez ścianę. Papier czy wata tłumią tylko częściowo – w dalszym ciągu jest głośno, więc czujesz, że jesteś na koncercie, a jednocześnie uszy się tak nie męczą i po powrocie do domu nie słyszysz szumów ani pisków. Poza tym w czasie koncertu lepiej słychać muzykę (huk jest wytłumiony), więc jakość dźwięku się poprawia i koncert odbiera się bardziej komfortowo. Oczywiście jest wielu przeciwników takich rozwiązań (no bo jak to - iść na koncert i zatykać uszy?), ale na szczęście coraz więcej osób ma świadomość tego, że z decybelami nie warto przesadzać i korzysta z zatyczek.


Zobacz również koncertowe FAQ




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz