Charred Walls of the Damned - „Creatures Watching over the Dead” - recenzja

Charred Walls of the Damned - „Creatures Watching over the Dead” - recenzja
Gatunek: technical power/thrash metal
Data premiery: 23.09.2016
Wydawca: Metal Blade Records
Pochodzenie: USA
www.facebook.com/charredwallsofthedamned/
 
Po pięciu latach przerwy weterani metalu spotykają się ponownie. Dla tych, którzy nie kojarzą tej nazwy, Charred Walls of the Damned to tzw. supergrupa, w której skład wchodzą: Tim „Ripper” Owens (wokalista znany m.in. ze współpracy z Judas Priest, Iced Earth i Yngwie Malmsteenem), Richard Christy (bębnił m.in. w Death, Control Denied i Iced Earth) i Steve DiGiorgio (basista, który jest marką samą w sobie i którego CV jest najobszerniejsze – od początku w Sadus, obecnie również w Testament, wcześniej w Death, Control Denied, Obituary, by wymienić tylko te najbardziej znane marki). Skład uzupełnia najmłodszy z całego towarzystwa, bardziej znany jako producent, co nie znaczy, że mniej utalentowany jako muzyk, wcale nieustępujący swoim starszym kolegom, gitarzysta Jason Suecof.

„Creatures Watching over the Dead” to ich trzeci album. Muzyka na nim zawarta jest kontynuacją tego, co słyszeliśmy na dwóch wcześniejszych wydawnictwach. Można ją określić jako techniczny power/thrash metal z elementami charakterystycznymi dla ekstremalnych gatunków. Wiadomo – Ripper jest krzykaczem na wskroś heavymetalowym, ale pozostali muzycy udzielali się w przeróżnych projektach, w dużej mierze thrash i deathmetalowych. Każdy z nich przyniósł cząstkę stylu zespołów, w których grał i wrzucił wszystko do jednego garnka. Pobrzmiewają tu więc zarówno echa Judas Priest i Iced Earth, jak i Death czy Control Denied. Zresztą jeśli już mowa o Control Denied, w którym grali zarówno DiGiorgio, jak i Christy, to mamy tu do czynienia z tym samym patentem, czyli heavymetalowy wokalista spotyka muzyków zakorzenionych w progresywnym death metalu. Brakuje tylko genialnych riffów i solówek nieodżałowanego Chucka Schuldinera i chociażby pod tym względem Charred Walls of the Damned ustępują tamtej grupie. W porównaniu do niej, ale też do wcześniejszych dokonań Charred Walls, płyta „Creatures Watching over the Dead” jest też zdecydowanie mniej progresywna, a bardziej heavy/powermetalowa. Panowie uprościli muzykę, stała się ona z jednej strony bardziej przystępna i chwytliwa, z drugiej mniej zróżnicowana, pozbawiona szaleńczych temp i już nie tak nieprzewidywalna. Ciekawe rozwiązania aranżacyjne zostały ograniczone do minimum na korzyść melodii.



Większość utworów oscyluje w granicach 3-4 minut, a ich charakter jest bardziej piosenkowy – zwrotka – refren – zwrotka – refren i nawet nie zawsze jest miejsce na porządne solo, chociaż również w krótkich zagrywkach i przejściach Jason Suecof potrafi zaprezentować swój kunszt. A skoro piosenkowy charakter, to siłą rzeczy większą uwagę skupia na sobie Owens. Bardzo mi pasował jego wokal zarówno w Judas Priest, jak i Iced Earth i uważam, że jest jednym z najbardziej niedocenianych metalowych wokalistów, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że jego wibrata i dość manieryczny sposób śpiewania mogą niektórych irytować. Ale nie zabrakło też bardzo gęstego, intensywnego bębnienia i wybijających się czasami na pierwszy plan basowych połamańców, więc nie ma tu mowy o powielaniu utartych heavymetalowych schematów rodem z lat 80, jak to robi większość kapel tego nurtu.

Najmocniejszy w zestawie jest „The Soulless” będący jakby połączeniem Judas Priest z czasów „Painkiller” z deathmetalowymi wstawkami. Nie muszę chyba dodawać, jaka energia i dzikość bije z tego kawałka. Jeszcze bardziej priestowy, głównie przez wokal, jest „Reach into the Light”. Ach, gdyby cała płyta była taka jak te dwa numery. Z drugiej strony bieguna znajduje się przebojowy, prawie mainstreamowy, ale w pozytywnym znaczeniu, „As I Catch My Breath”. Najsłabiej za to wypada „Living in the Shadow of Yesterday” – mainstreamowy, ale tym razem w znaczeniu negatywnym. Całość pozostawia po sobie dobre wrażenie dzięki zamykającemu album „Time Has Passed”. Tu najbardziej słychać wpływy Death i Control Denied. jednak utwór kończy się za szybko. Zresztą wszystkie kawałki przelatują w mgnieniu oka, niektóre wręcz sprawiają wrażenie urwanych, niedopracowanych, tak jakby ich twórcom się spieszyło albo chcieli trafić ze swoją muzyką do radia. Jak na techniczne granie kompozycjom brakuje odpowiedniego rozwinięcia i wykończenia. Nie chodzi o to, żeby pakować do każdego numeru po 15 riffów i 10 razy zmieniać tempo, ale pewnym motywom powinno się dać wybrzmieć. Dziewięć utworów trwających w sumie 33 minuty to trochę za mało.

Być może dzięki uproszczeniu muzyki zespół pozyska większe grono fanów, na pewno łatwiej dotrze do miłośników klasycznego power metalu, których mogą odstraszać rozbudowane, skomplikowane technicznie kompozycje. Gdzieś jednak ulotniła się też część energii, tej thrashowej wściekłości. Dlatego summa summarum – mimo że poprzednie płyty nie były bez wad – dla mnie „Creatures Watching over the Dead” to krok do tyłu. Nie zmienia to faktu, że jest to kawał naprawdę dobrej roboty i jeśli rozpatrywać krążek tylko w kategorii power metal, to wciąga on większość produkcji tego nurtu na śniadanie. Inna sprawa, że po muzykach tej klasy można było spodziewać się czegoś więcej, bo nie ma wątpliwości, że mają ogromny potencjał.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz