Open Access - "Toward the Wilderness" - recenzja

Open Access - "Toward the Wilderness" - recenzja
Gatunek: power folk metal
Data premiery: 18.02.2017
Wydawca: Art of the Night Productions
Pochodzenie: Polska
www.facebook.com/openaccessband/

Krakowski Open Access dał się poznać w 2015 roku za sprawą EP-ki „Over a Mountain Peak”. Teraz wraca z nową wokalistką, nowym perkusistą i pierwszym długogrającym albumem. Tym razem jest nie tylko więcej, ale i lepiej. Na „Toward the Wilderness” znalazło się 10 w większości bardzo dynamicznych, momentami wręcz skocznych kawałków, z czego tylko jeden jest zaśpiewany po polsku (jako bonus dołączona jest również jego anglojęzyczna wersja).

Sam zespół określa swoją twórczość mianem power folk metalu, przy czym w muzyce przeważa power, a w tekstach folk – zamiast o smokach i rycerzach jest sporo o naturze. Elementy folkowe, zainspirowane przede wszystkim muzyką celtycką, znajdziemy głównie w partiach skrzypiec, a także fletu, który pojawia się „gościnnie” na początku „Hunger”. Słychać również wpływy muzyki poważnej (kankan Offenbacha zgrabnie wpleciony w „In the Moonlight” i bardzo przyjemne neoklasyczne solówki).

Znajdą tu coś dla siebie nie tylko fani folk metalu i tradycyjnego power/heavy, ale też miłośnicy symfonicznego metalu (mimo że nie ma tu ani orkiestrowych partii, ani operowych zaśpiewów). Refrenu w „Divided Water's Tide” mogłaby krakowianom pozazdrościć sama Epica. Bardzo epikowy jest też „My Way”. Zresztą wokal Malwiny Szałęgi momentami kojarzy się z Simone Simons, a w mocniejszych partiach z Floor Jansen. Gdzieś tam chwilami pobrzmiewa też Amy Lee z Evanescence. Zmiana na stanowisku wokalistki zdecydowanie wyszła kapeli na dobre. Ma dziewczyna naprawdę mocny, a jednocześnie ciepły wokal. Ale gitarzyści i skrzypaczka też nie zostają w cieniu, prezentując się z jak najlepszej strony.



Słychać duży progres w porównaniu z EP-ką – muzyka jest dojrzalsza i bardziej chwytliwa, a produkcja bardziej profesjonalna. Kompozycje są przemyślane i dopracowane, a jednocześnie łatwe w odbiorze (w pozytywnym znaczeniu), bez przytłaczającego patosu, charakterystycznego dla wielu kapel zarówno power, jak i symfoniczno-metalowych, za to z wyczuwalną folkową lekkością (duża w tym zasługa skrzypiec) i wpadającymi w ucho melodiami. Tak trzymać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz