Judas Priest - "Firepower" - recenzja

Judas Priest - "Firepower"
Gatunek: heavy metal
Data premiery: 9.03.2018
Wydawca: Epic Records
Pochodzenie: Wielka Brytania
www.judaspriest.com
Porównaj ceny płyty

Oczekiwania w związku z tym albumem były spore. Niemała w tym zasługa samego zespołu, który podgrzewał atmosferę w wywiadach. Judas Priest, po tym jak kilka lat temu ogłosił pożegnalną trasę, teraz musiał udowodnić, że istnienie kapeli ma jeszcze sens. „Angel of Retribution”, „Nostradamus” i „Redeemer of Souls” to nie były złe krążki, ale nie tego oczekiwaliśmy po powrocie Roba Halforda do zespołu. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że bogowie metalu są już zmęczeni i najlepsze lata mają dawno za sobą. Heavy metal jest pod tym względem bezlitosny. Roger Waters i David Gilmour mogą sobie grać do śmierci, bo nikt nie oczekuje od nich wysokich obrotów. Ale w przypadku metalu, jeśli nie dajesz z siebie 100 procent, to od razu to słychać.

Na szczęście „Firepower” to nie dotyczy. Tu jest 100 procent Judas Priest, a ponieważ Judas Priest to definicja heavy metalu, mamy zatem 100 procent heavy metalu. Nie znajdziemy tu wprawdzie numerów tak agresywnych jak „Painkiller” ani tak szybkich jak „Screaming for Vengeance”, próżno też szukać hitów na miarę chociażby „Breaking the Law” czy „Living after Midnight”. A jednak, mimo że żadna z kompozycji z „Firepower” jakoś specjalnie się nie wyróżnia, to razem tworzą znakomitą całość, której słucha się z ogromną przyjemnością od początku do końca. Niektórzy narzekają, że płyta jest za długa, ale ja miałbym problem z wyrzuceniem jakiegoś kawałka.

Mamy tu mocne „Firepower” i „Traitors Gate”, ciężkie „Lone Wolf” z sabbathowym riffem, metalowy hymn „Rising from Ruins” i zamykającą album balladę „Sea of Red”. Do tego kilka potencjalnych przebojów, od których Judas Priest nigdy przecież nie stronił: „Lightning Strike”, „Never the Heroes”, „Children of the Sun”, „Spectre” i „No Surrender” od razu wpadają w ucho. Niemal każdy utwór jest oparty na solidnym riffie (najlepsze znajdziemy na początku „Necromancer”, „Children of the Sun”, „Flame Thrower” i „Lone Wolf”) i przyprawiony smakowitymi zagrywkami i dialogami Glenna Tiptona i Richiego Faulknera.

Jest tu zatem wszystko, co powinno znaleźć się na klasycznym heavymetalowym albumie. A całość opakowana w rewelacyjne brzmienie, idealnie zachowujące proporcje między współczesnymi produkcjami a tradycyjnym heavymetalowym soundem. Tego zdecydowanie zabrakło na „Redeemer of Souls”.

Rob Halford dość często jak na swój wiek i obecne możliwości wznosi się na wyżyny, chociaż nie są to już kruszące szkło czyste falsety, raczej bliżej mu teraz do skrzeku Briana Johnsona albo Udo Dirkschneidera. Te wysokie wokalizy pojawiają się zazwyczaj jako chórki, czy też drugi wokal. Bardzo sprytnie pomyślane - na koncertach Rob nie będzie musiał się męczyć, bo będzie mógł śpiewać te podstawowe, niższe linie.

Judasom udało się nagrać najlepszą płytę od czasów „Painkiller” i spokojnie można ją postawić obok klasycznych wydawnictw grupy.

Utwory:

1. Firepower
2. Lightning Strike
3. Evil Never Dies
4. Never the Heroes
5. Necromancer
6. Children of the Sun
7. Guardians
8. Rising from Ruins
9. Flame Thrower
10. Spectre
11. Traitors Gate
12. No Surrender
13. Lone Wolf
14. Sea of Red

Porównaj ceny płyty "Firepower"









Judas Priest - koszulki






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz