Iron Maiden - Kraków - relacja z koncertu

Kraków, Tauron Arena, 28.07.2018


Iron Maiden - Kraków, Tauron Arena

Od dawna jest już w Iron Maiden tradycją, że trasy promujące nowy album przeplatają się ze wspominkowymi. Tym razem Steve Harris i spółka zawitali do Polski z trasą z tej drugiej serii, a pretekstem do jej zorganizowania była gra „Legacy of the Beast”. Niby kolejny koncert typu the best of, ale było też kilka perełek, po które zespół sięga niezwykle rzadko.

Pierwszą część setu wypełniły utwory o wojnie. Zaczęło się od przemówienia Churchilla i „Aces High”, a nad sceną pojawił się samolot myśliwski z czasów II wojny światowej, którego pilotem, jak powiedział później Bruce Dickinson, był Polak. Dalej „Where Eagles Dare” zainspirowany filmem „Tylko dla orłów”, „2 Minutes to Midnight” i pierwsza niespodzianka - „The Clansman”. Podczas „The Trooper” na scenie pojawił się Eddie, z którym Dickinson walczył na miecze. Potyczka nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc wokalista pokonał dwa razy większego od siebie potwora, strzelając do niego z muszkietu, na którym zawieszona była polska flaga.





W drugiej części motywem przewodnim były kompozycje traktujące o religii i kultach. Scenografia zmieniła się z wojennej na kościelną - pojawiły się witraże (z wizerunkami Eddiego - a jakże), a nad sceną zawisły żyrandole z płonącymi świecami. Usłyszeliśmy „Revelations”, „For the Greater Good of God” - to druga niespodzianka, „The Wicker Man” i „Sign of the Cross” - niespodzianka numer trzy (drugi po „The Clansman” kawałek z ery Blaze'a) – utwór z mojego prywatnej pierwszej trójki epickich kompozycji Maidenów (obok „Seventh Son of A Seventh Son” i „Alexander the Great”), oczywiście zbyt długi i zbyt wymagający, żeby grać go na każdej trasie, ale świetnie, że zespół do niego wrócił.





Największym zaskoczeniem był jednak „Flight of Icarus”, ostatni raz grany na żywo ponad 30 lat temu. Z tyłu sceny ukazała się wielka postać ze skrzydłami, a Bruce bawił się  miotaczem ognia. Przebój z „Piece of Mind” (można tak powiedzieć, bo w 1983 r. trafił na listy przebojów) rozpoczął trzecią część występu, podczas której poleciały już te najbardziej „żelazne” hity - „Fear of the Dark”, „The Number of the Beast”, „Iron Maiden”, a na bis „Hallowed Be Thy Name” i „Run to the Hills”.


Bruce Dickinson tym razem nie mówił dużo (miał tylko jedna przemowę), za to ani przez moment nie oszczędzał się pod względem wykonawczym. Przebierał się co chwilę, wcielając się w różne role, adekwatnie do wykonywanego akurat numeru, ale przede wszystkim znakomicie śpiewał - jest w najlepszej formie wokalnej od lat, o fizycznej już nie wspominam - przypomnę tylko, że facet na dniach będzie obchodził 60. urodziny, a skacze po scenie i tańczy, jakby miał co najwyżej połowę tego wieku. Oprawa sceniczna też najlepsza od wielu lat, prawie przy każdym utworze był jakiś smaczek, czy to scenograficzny, czy teatralny, czy kostiumowy. Do tego rewelacyjna setlista i dobre nagłośnienie. Organizacyjnych wpadek nie zauważyłem i naprawdę nie mam się do czego przyczepić (może ewentualnie do doboru supportu, na którym się strasznie wynudziłem – muzyka Tremonti kompletnie do mnie nie przemawia – taki nijaki, zupełnie nieporywający heavy metal bez choćby jednej kompozycji, którą bym zapamiętał). Warto było kolejny raz zobaczyć Anglików w akcji. Up the Irons!


Setlista:
1. Aces High
2. Where Eagles Dare
3. 2 Minutes to Midnight
4. The Clansman
5. The Trooper
6. Revelations
7. For the Greater Good of God
8. The Wicker Man
9. Sign of the Cross
10. Flight of Icarus
11. Fear of the Dark
12. The Number of the Beast
13. Iron Maiden

14. The Evil That Men Do
15. Hallowed Be Thy Name
16. Run to the Hills


Podobne:
Iron Maiden - Senjutsu - recenzja
Iron Maiden Wrocław 2016 - relacja z koncertu
Iron Maiden Poznań 2014 - relacja z koncertu
Iron Maiden - "Book of Souls" - recenzja





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz