Kat - "The Last Convoy" - recenzja

Kat - "The Last Convoy"


Data premiery: 25.09.2020
Pochodzenie: Polska
Wydawca: Pure Steel Records

Utwory:
1. Satan's Nights
2. The Last Convoy
3. Mind Cannibals
4. Highway Star (Deep Purple cover)
5. Dark Hole - The Habitat of Gods
6. Flying Fire 2020
7. Blackout (Scorpions cover)
8. You Shook Me All Night Long (AC/DC cover)

Skład:
Piotr Luczyk - gitara
Harris - bas
Qbek Weigel - wokal
Rogol - perkusja

Goście:
Tim "Ripper" Owens - wokal (6)
Henry Beck - wokal (3)
Maciej Lipina - wokal (5)
Paweł Steczek - fortepian (5)


Kat - "The Last Convoy" - najkrótsza recenzja:

Kat - "The Last Convoy" - recenzja - A dlaczego? A komu to potrzebne?



I trochę dłuższa recenzja:

Nie wszyscy jeszcze zdążyli otrząsnąć się po koszmarze, jakim dla wielu był „Without Looking Back”, a Piotr Luczyk atakuje kolejnym potworkiem. Tym razem jest to istny potwór Frankensteina, czyli coś pozszywanego z różnych elementów i sztucznie ożywionego. Album „The Last Convoy” nie zawiera bowiem ani premierowego materiału, ani nie jest składanką typu best of z prawdziwego zdarzenia. Kilka nagranych na nowo utworów z różnych okresów działalności grupy Kat (więc tak wygląda to „without looking back”?) i kilka coverów, bez żadnej myśli przewodniej – przynajmniej ja takiej nie dostrzegam.

Naprawdę chciałem podejść do tego wydawnictwa bez uprzedzeń. I muszę powiedzieć, że po pierwszym kawałku stwierdziłem nawet, że nie jest tak źle. Wprawdzie nowa wersja „Devil’s Child”, pozbawiona diabelskości oryginału, stała się przeciętnym heavymetalowym kawałkiem, ale to numer na tyle dobry, że chyba trudno go całkowicie zepsuć. Nawet w tej wersji jest lepszy od wszystkiego, co ukazało się pod szyldem Kat od 2005 roku. Nie rozumiem tylko, dlaczego tytuł zmieniono na „Satan’s Nights” (czyli tłumaczenie tytułu polskiej wersji – „Noce Szatana”), a jednocześnie całkowicie zmieniono tekst.

Drugi z dwóch najstarszych utworów na tej płycie to „Ostatni tabor” – tu po angielsku jako „The Last Convoy”. Wersja muzycznie zbliżona do tej nagranej na „Somewhere in Poland”, jednak z tym wokalem i tym brzmieniem kawałek zrobił się nijaki. Dalej jest tylko gorzej. Nowsze utwory z trzech ostatnich płyt zaśpiewane przez oryginalnych wokalistów niewiele różnią się od pierwotnych wersji. Skoro pojawia się tu i Henry Beck, i Maciej Lipina, to dlaczego nie ma Romana Kostrzewskiego? He, he, pytanie retoryczne, oczywiście. Jest za to gość z zagranicy – Tim „Ripper” Owens. Jest, ale jakby go nie było, bo jego wokal nie sprawił, że „Flying Fire” stał się lepszy. A jego udział w tym przedsięwzięciu świadczy o tym, że Owens śpiewa już chyba wszędzie, gdzie go zaproszą – co trochę pojawia się jakiś utwór mało znanego zespołu z jego gościnnym udziałem. Nie jest to już zatem żadna nobilitacja, tym bardziej że Ripper ma teraz połowę wokalu, który miał na płytach Judas Priest i Iced Earth.

No i są jeszcze covery Deep Purple, Scorpions i AC/DC. Nie wiem, co gorsze – wykonanie tych klasyków czy sam wybór tak oczywistych, zgranych milion razy kawałków (odpowiednio: „Highway Star”, „Blackout” i „You Shook Me All Night Long”). Co prawda Qbek Weigel śpiewa w nich lepiej niż w jakimkolwiek utworze na „Without Looking Back”, co nie znaczy, że na tyle dobrze, żeby udźwignąć takie klasyki.

Album „The Last Convoy” został wydany z okazji 40. rocznicy powstania zespołu Kat (tak przynajmniej można wnioskować, odwiedzając oficjalne strony zespołu). Nikomu nie życzę tak marnych obchodów 40. urodzin. W dodatku opóźnionych o rok.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz